Uff, nareszcie spowrotem w kraju! Nie ma
co, prawie dwa miesiące z dala od rodzinnych śmieci i od
polemik w CDA potrafi nieco dać w dupę. Ale jako że jestem
ciągle na fali wypoczynku, luzu i ogólnego olewania
wszystkiego, odpuszczę sobie poważne tematy i zajmę się
raportem:
Scena w Grecji
Piękny, ciepły kraj - wydawałoby się,
że warunki do tworzenia czegokolwiek są beznadziejne (a bo
to zawsze lepiej nad morze skoczyć niż przy kompie siedzieć,
lepiej brąz łapać i szaszłyki wsuwać, czyli robić te
wszystkie rzeczy, które powinno się robić siedząc w
Grecji). Tak by się wydawało... I DOBRZE BY SIĘ WYDAWAŁO!
Chryste Panie, Grecja to kraj, w którym nie robi się
absolutnie NIC! Czy ktoś zna jakieś produkcje grup wywodzących
się w całości z Grecji (bywają samotne przypadki współpracy
np. greckiego grafika z jakąś zagraniczną grupą)? Takie
zwierzę nie istnieje. Ogólnie rzecz biorąc: scena nie
istnieje w Grecji!
Jest to obraz bardzo tragiczny ale,
niestety, prawdziwy. Młodych Greków ogarnął kult grania a
co się z tym wiąże - kult posiadania najszybszych i najdroższych
maszyn. Wydawałoby się, że sklepy komputerowe powinny robić
tam złote interesy... Jeszcze raz: tak tylko by się wydawało!
Grecy są przywiązani do swoich maszyn! Grają, a jakże,
ale... w gierki sprzed kilku lat! Prawidłowość jest taka:
jeśli kupiłem kompa 3 - 4 lata temu, to przecież bez sensu
jest, bym go teraz wymieniał. Jeśli chcę kupić sprzęt
teraz, to bez sensu jest, abym kupował coś słabego -
idziemy na całość! Taki sposób myślenia owocuje mniej więcej
takimi obrazkami: Pani rezerwująca mi pokój w hotelu, w tym
celu posługująca się jakimś wyrafinowanym programem, działa
na sprzęcie standardowo wyposażonym w 3DFX i 64Mb RAMu! Na
moją małą uwagę "po jakiego grzyba potrzebny pani
TAKI sprzęt" owa obrusza się i mówi, że "na byle
czym to ona nie pracuje". Taki sposób myślenia przekłada
się też na nowo nabywających. Niestety, nabywających tylko
w jednym celu: granie.
Po uwagach ogólnych co do sprzętu czas
przejść do uwag szczególnych co do sceny. Na początek może
sposób znalezienia jakiejkolwiek produkcji. Jeżeli nie masz
modemu to jesteś, drogi chłopcze, nieźle udupiony. Stuffu
nie znajdziesz choćbyś nie wiadomo jak długo szukał. Tak właśnie
było ze mną, dopóki nie wpadłem na pomysł, że przecież
w Atenach wcale nie musi istnieć giełda komputerowa (to jakiś
wschodnioeuropejski folklor). Przestałem się więc pytać w
sklepach o giełdę a zacząłem pytać o stuff. Zdziwienie
sprzedawców było ogromne! Rozwaliło mnie CoSTa jednego z
bardziej ambitnych, który bardzo chciał wiedzieć, czy stuff
musi być autoryzowany przez MałoMiękkiego! O matko, ile ja
się nałaziłem!!! W końcu jednak znalazłem (szukajcie a
znajdziecie)! Nieduży sklepik w samym centrum Aten, aż
dziwne że jeszcze istnieje, schowany gdzieś w podziemiach, z
daleka pachnący czarną komputerową robotą. Sceneria iście
psychodeliczna - smugi tytoniowego dymu unoszące się w stężałym
powietrzu (lekko nawalała klimatyzacja), ciężkie techno w
podkładzie, mrok podziemia rozświetlany nieco przybrudzonymi
jarzeniówkami i ONI: trzech chłopa, których największą
pasją jest łamanie programów (jak się okazało, nie
tylko!). No i ich opowieść: Janis, Giorgos i Kostas. Poznali
się na studiach. Wszyscy kochali komputery, uwielbiali grzebać
w ich wnętrznościach, poznawać sprzęt, łamać i hackować,
kombinować i tworzyć coś od nowa. Żyli komputerami -
otworzyli więc sklep. Na scenę trafili zupełnie przypadkiem
podczas surfu po Internecie. Ściągnęli coś z sieci i
pozostali pod wrażeniem produkcji. Pierwsze demo jakie
obejrzeli podobno całkowicie ich oszołomiło. Pozostali do
dziś pod wrażeniem samej idei tworzenia czegoś absolutnie
nieprzydatnego, ale za to pięknego, opierającego się na
matematyce, ale w przekazie będącego, co tu dużo mówić,
sztuką. Owszem, znają nieco scenę, owszem starają się być
na bieżąco, tak orientują się w greckich realiach... Niżej
podpisany zrobił więc z nimi wywiad. Ciekawy wywiad, który
piszącemu te słowa dał wiele do myślenia. Zresztą sami
posłuchajcie:
CoSTa: jak wygląda scena w
Grecji?
Odpowiedź: nie wygląda. Nie ma
czegoś takowego.
CoSTa: dlaczego?
Odpowiedź: Z kilku względów. Po
pierwsze barierą jest język - nie ma problemu z angielskim,
ale jak stworzyć greckiego maga po angielsku? Po co? Owszem,
każdy może wtedy to przeczytać ale coś się zatraca, coś
nie pasuje, brak tej narodowej tożsamości (Grecy mają
pierdolca na tym punkcie - dop. mój)... A tworzenie czegoś
wypełnionego greckimi fontami w kraju, gdzie praktycznie nikt
nie zna idei sceny jest nieporozumieniem. Nie mówiąc już o
eksporcie takiej produkcji za granicę.
CoSTa: czemu więc nie stworzyć
dema, modka albo jakiejś grafy?
Odpowiedź: owszem, powstają
takie produkcje ale są na żenująco niskim poziomie.
CoSTa: dlaczego?
Odpowiedź: zdaje się że jest to
problem całego systemu edukacji. Dzieciaki od najmłodszych
lat nie są uczone w szkole niczego, co ma jakiś związek z
muzyką, obrazem, sztuką pisania tekstów itd. Szkoła to
tylko forma przechowania się przez kilka godzin rannych bo
prawdziwa nauka zaczyna się po południu, w korepetytorium
(tak chyba można to przetłumaczyć). Za to już się płaci
i to ciężkie pieniądze. Siłą rzeczy więc sami rodzice są
zainteresowani jak najbardziej ścisłymi przedmiotami, a wykłady
przedmiotów humanistycznych ograniczają się do faktów które
trzeba znać przystępując do egzaminów wstępnych na wyższe
uczelnie. Taki system oświaty skazuje dziecko na brak
jakichkolwiek zainteresowań. Nieważne czy będzie to muzyka,
plastyka czy matematyka. Dzieciaki po prostu nie interesują
się niczym, nie czytają nic co nie jest związane z nauką,
nie poszerzają swoich horyzontów. Jak w takich warunkach ma
powstać jakakolwiek produkcja?
CoSTa: strasznie to obrazoburcze.
Czy sami coś z tym próbujecie robić?
Odpowiedź: może i obrazoburcze
ale niestety prawdziwe. Czy coś staramy się z tym zrobić?
Owszem. Na przykład sprzedajemy produkcje scenowe gówniarzom,
którzy przychodzą kupić jakąś gierkę.
CoSTa: jak to, przecież to
wszystko jest free?!?
Odpowiedź: nie znasz mentalności
Greka (młodego)? Jeśli za coś nie zapłaci to znaczy iż
nie ma to wartości! Płacąc (nieduże) pieniądze zaciekawi
się on - co też takiego wcisnęli mu sprzedawcy, w końcu za
to zapłacił.
CoSTa: i jaki jest tego skutek?
Odpowiedź: jesteśmy zadowoleni,
niektóre dzieciaki wracają i pytają się czy mamy
"tego" więcej. Szkoda, że nie ma cię tu w zimie,
kiedy wszyscy powracali już z wakacji, wpadli w rutynę nauki
lub pracy. Wtedy ta piwnica zmienia się nie do poznania.
CoSTa: jak?
Odpowiedź: (śmiech) Jest znacznie więcej
dymu i całkiem sporo ludzi. Na dwóch komputerach biegają
gierki, tu dzieciaki mogą się wyżyć lub poznać grę przed
kupnem (znakomita praktyka greckich sklepów - dop. mój). Ten
komputer to stanowisko scenowe. Wyposażyliśmy go we wszystko
co potrzebne jest do oglądania produkcji, słuchania muzyki
itd. No i zapomnieliśmy o Win95 (śmiech)! Planujemy zakup i
podłączenie syntezatora bo Janis zaczyna się wciągać w
tworzenie muzyki. Jeszcze kilka lat i może być w "te
klocki" całkiem niezły!
CoSTa: macie już jakieś swoje
produkcje?
Odpowiedź: owszem, coś tam staramy się tworzyć...
Wszyscy programujemy (specyfika studiów) ale mamy też węższe
specjalizacje. Janis bawi się muzyką, ja (Giorgos) bawię się
nieco grafiką, Kostas za to ma talent do łączenia tego
wszystkiego do kupy.
CoSTa: czyżbyście stworzyli grupę?
Odpowiedź: (śmiech) wychodzi na
to, że tak! Zaczęliśmy od sklepowego maga w HTML. Teraz mag
biega już w DOSie, z muzyką i grafiką. Ale nadal jest żenujący.
To cholerstwo wymaga tak dużo pracy... (westchnienie).
CoSTa: ludzie, chcę tę waszą
produkcję!
Odpowiedź: ale po co ci ona? Nikt
tego w Polsce nie przeczyta, a poza tym jest to mag adresowany
wyłącznie do stałych naszych klientów, wiesz: rekordy w
gierkach, wyniki w deathmatchach, nowości sklepowe itd. W
przyszłości mamy ambicję stworzenia czegoś naprawdę
profesjonalnego. No i chyba masz rację, staliśmy się grupą
nie wiedząc nawet kiedy.
CoSTa: teraz nieco z innej beczki
- skąd bierzecie nowe produkcje?
Odpowiedź: czuję o co chcesz
zapytać - czy mamy kontakty z jakimiś greckimi swapperami.
Niestety nie! Nie znaleźliśmy nikogo! Wszystko co u nas nowe
ściągamy z sieci. Boże błogosław Internet! Utrzymujemy
nieco kontaktów z zagranicą, nieco mailujemy, ale...
CoSTa: nie wyjeżdżacie na jakieś
parties?
Odpowiedź: a niby gdzie mamy wyjeżdżać?
W Grecji nic takiego się nie dzieje, nie ma żadnych parties,
zlotów itp. Przynajmniej my nic o tym nie wiemy. Nosimy się
z pomysłem wyjazdu na jedno z zagranicznych parties ale czasu
nam ciągle brakuje. Wiesz, praca i te sprawy... Ale mam dla
ciebie niespodziankę! Sami organizujemy coś a'la party! Raz
do roku, w zimie, obchodzimy tak zwane urodziny. Jest to
rocznica założenia sklepu, wypada w styczniu i wszyscy chętni
stali bywalcy naszego sklepu mogą sobie przyjść na darmową
wyżerkę (sporo sklepów robi coś podobnego, fajny zwyczaj -
dop. mój). Właśnie wtedy organizujemy coś na kształt
party. Są compa na najlepszą grafikę i muzykę (to dla tych
co się wciągnęli nieco w temat), także na najfajniejszy
tekst. Oczywiście nie brakuje też crazy composów! Fundujemy
drobne upominki i wygrane ale widzę, że dzieciaki mają do
tego znakomite podejście: liczy się w końcu zabawa. Gdybyś
widział i słyszał prace tych dzieciaków sam wiedziałbyś
o co chodzi. Kurczę, czasami sobie myślę, że robimy tu całkiem
pożyteczną robotę! Odciągamy ich od rutyny dnia
codziennego, od szkoły, od zajęć... I widzę, że to im się
podoba. Coś tworzą, coś kombinują, poznają sprzęt, jego
możliwości, no a przede wszystkim możliwości swoje własne.
To naprawdę jest miłe gdy przychodzi raz na jakiś czas jakiś
nawiedzony małolat i prezentuje nam swoje prace. Owszem są
one beznadziejne w dziewięćdziesięciu procentach ale duma z
ich stworzenia, radość z ich stworzenia jest warta
obejrzenia każdej beznadziejności, wysłuchania każdej
kakofonii, przeczytania każdej grafomanii. No i pozostaje
jeszcze te dziesięć procent, które już coś sobą
reprezentuje! Coś się zaczyna i znakomicie się czuję wiedząc,
że jestem przy tym...
CoSTa: czy są inne sklepy bawiące
się w taką działalność?
Odpowiedź: nie wiem. Naprawdę
nie mam pojęcia. Wśród tych kilku kontaktów, które mamy w
Grecji, ani jeden nie jest człowiekiem z jakiejś
zorganizowanej grupy czy czegoś posiadającego jakąś
strukturę. Chcę przez to powiedzieć, że nic nam nie
wiadomo o takim sposobie dystrybucji produkcji scenowych.
CoSTa: no tak, mam duże zastrzeżenia
do sprzedawania stuffu. Nie sądzisz, że nie tak powinno się
to odbywać?
Odpowiedź: co ja poradzę na to,
że aby kogoś zainteresować trzeba mu wpierw to opchnąć? Mówiłem
ci już o tym wcześniej. Z drugiej strony coś takiego jak
wasza giełda (nie mogłem mu nie opowiedzieć o giełdzie!) u
nas nie istnieje, a jeżeli istnieje, to ja o tym nie słyszałem.
Więc produkcje się u nas nie rozchodzą. Ot i cała
filozofia!
CoSTa: czy nie ma u was ludzi, których
bawi tworzenie muzyki, grafiki, pisanie czy też kodowanie?
Odpowiedź: no a o czym ja ci
przed chwilą mówiłem? Ludzie może i są ale nic o nich nie
słychać z prostego powodu: nie ma jak to się rozejść.
Poza tym, jeśli ktoś zaczyna kodować teraz, to robi to w
Windozie. A windoza nie nadaje się do niczego (no cóż, tu
się z nim zgodziłem w pełni) (w tym miejscu poleciało całe
mnóstwo niecenzuralnych słów, których raczej publikować
się nie da).
CoSTa: co chcielibyście powiedzieć
czytelnikom CDA?
Odpowiedź: Ha, no właśnie -
czytelnikom! Człowieku, nawet nie wiesz jakie macie tam szczęście,
że raz na miesiąc pokazuje wam się gazeta z kompaktem, w której
macie kącik scenowy. No cóż, pozdrawiam wszystkich
czytelników i szczerze zazdroszczę...
Miła rozmowa, okraszona zresztą piwem i
solonymi orzeszkami (i wieloma papierosami) ciągnęła się
jeszcze długo. Chłopaki niestety nie chcieli mi dać żadnej
ze swoich produkcji. Mówili że wstydzą się, że to chłam
itd. No cóż, trochę racji mieli. Niemniej po rozmowie z
tymi trzema zapaleńcami poczułem się jakoś tak lepiej ale
zarazem zrobiło mi się nieco głupio. Przypomniały mi się
te wszystkie wojny i wojenki znane z polskiej sceny.
Przypomniała mi się nagonka na twórców i swapperów made
by CDA. Przypomniały mi się podziały na elity i drobnicę.
I jakoś tak przykro mi się zrobiło, że z prawdziwą świeżością
i radością tworzenia spotkałem się dopiero gdzieś w
zapyziałym sklepie w podziemiach Aten. Szkoda...
P.S. Niestety, piwo w Grecji okazało się
być... no, może nie beznadziejne, ale na pewno nie dobre :)
rzecz ukazała się w miesięczniku CD
Action. |
Scena
komputerowa, co to jest?
Czy
to czary?
Demony
wojny
Kim
zostanę gdy dorosnę?
W
sprawie magów...
Scenowa
masoneria
Międzyludzki
wymiar sceny
Jak
to się robi na południu...
Scene
Corner w CDA - po co?
Sodoma
i Gomora czyli powstania produkcji opisanie...
O
wyższości sceny nad świętami Bożego Narodzenia
Nawrócony
na Atari
Z
deka krytyki...
Wywiad
z Vasco/Tristesse
Sprawozdanie
z wywiadu z zespołem Aural Planet
|