No i stało się! Zostałem nawrócony... Za jaką to sprawą? Oczywiście Vasco i jego udowadniania wszem i wobec, że Atari jeszcze żyje i może nie ma się zbyt dobrze ale na pewno ma grono stałych swoich wyznawców.

Nawróciłem się.

Wszystko zaczęło się wręcz banalnie. Razu pewnego niejaki Vasco spłodził arta do CDA, w którym to pisał, że Atarynka rządzi, ma swój kult, jest ich niewielu ale robią zajebiste dema, doskonałe muzyczki, niezgorsze graficzki, że sprzęcik - dopóki dopieszczany dopóty żyjący. Na poparcie swej tezy wrzucił na Actionowego cedeka trochę stuffu plus emulator sztuk jedna.

Odpaliłem.

Zobaczyłem "Memory test".

Zobaczyłem "Ready".

Przepadłem...

Kiedyś, w pięknych czasach kiedy to wszystko było Młode, Prężne i Jędrne a tytanami rozrywki komputerowej byli dżapsi i doskonale znana firma Atari - wtedy właśnie moi rodzice, po usilnych perswazjach i naleganiach, postanowili (czytaj: zostało to na nich wymuszone) przeznaczyć nadwyżki w rodzinnym budżecie na pokrycie synowskich zachcianek.

Synek chciał Atari i chuj!

Synek Atari dostał.

Synek w Atari się zakochał. Męczył dżoje, wciskał klawisze, dawał popalić staremu i wysłużonemu telewizorowi, który robił za monitor. Oczy synka robiły się coraz bardziej podkrążone a ręce jego coraz bardziej roztrzęsione. I wszystko było w porządku dopóki synek nie dorwał wreszcie książeczki pt. "Atari Basic", która to publikacja przykuła synka na jeszcze dłuższe wieczory do komputera, dała mu koronny argument w walce z pozostałą częścią rodziny, że niby nie tylko gra ale także coś tam się uczy, kazała mu poznawać wszelakie tryby graficzne, poki i inne daty. Jednym słowem synek wpadł na całego. We wpadaniu dodatkowo pomogła mu nieobywatelska postawa jednej z jego nauczycielek, która dzieckiem wielkim była i takoż te małe maszynki sobie uwielbiła a przez to synka do większej mobilizacji zmuszała bo wszak piątki z fizyki piechotą w owych czasach nie chodziły. I tak to już bywało - setki godzin wypoconych przed telewizorem, dziesiątki poruszonych duszków, dziesiątki kilobajtów poruszonych prymitywnym a później coraz doskonalszym scrollem, dżoj zjechany totalnie na Koali w celu wiadomym... Co ja się tu będę rozpisywał, sami znacie to najlepiej.

Z tego wszystkiego pozostała miłość wielka i związek na lata całe. Miłość i związek trwające chyba najdłużej do tej pory w krótkim mym życiu.

Później nadeszły Wielkie Zmiany i ruszyły technologie. Synek marnotrawny dotychczasowej spuścizny się wyparł i ruszył w tany z Nowoczesnością jeszcze bardziej molestując rodziców i wyciągając od nich jeszcze większą kasę. Ale lojalny pozostał. Na biurku synka stanęło ST! O hosanna, o radości! Ale starego sprzęcika synek się pozbył...

I tak nadszedł Ten Który Zmienia, tak nadszedł Vasco i jego przypomnienie tego co było. I tak przyszło rozrzewnienie i MUS posiadania tego, co kiedyś. CHCĘ KUPIĆ SOBIE ATARI!!! O matko jedyna, kiedy zobaczyłem Sheola, kiedy pokazano mi, co ten komputerek potrafi jeszcze, kiedy przekonałem się naocznie, że "Ready" potrafi wzbudzić we mnie ostatnie z ludzkich odruchów do jakich jestem skłonny (łzy wzruszenia, o kurwa, łzy wzruszenia!) to dotarło wreszcie do mnie, że w dupie mam postęp, w odbycie mam dopałki i pecety, głęboko w dziurze tkwią mi rozrywki w stylu Kwaka. Tylko stareńki Bruce Lee potrafił mnie tak ruszyć, że mało co widziałem grając sobie radośnie w niego. A to za sprawą doskonałego rozmycia pikseli w postaci skromnych łez i głębokiego, wzruszonego łkania. Panowie koderzy! Nie musicie się już nawet zbytnio starać! Alpha blending na mokro to doskonały efekt i do natychmiastowego wykorzystania w demach!

I tak wziął mnie z zaskoczenia niejaki Vasco, za co wdzięczny mu jestem okrutnie! Nawróciłem się za sprawą tego małego przypomnienia co gdzie jak i kiedy się działo. Zupełnie zaś rozwaliła mnie pogadanka z nim o tym co dzieje się dzisiaj, lektura tych wszystkich Syzygów, na łopatki wyłożył mnie Sheol i kilka innych dem. Jasna cholera, tu się dzieje i to naprawdę sporo! A już całkiem sympatyczne jest, że kolesie bawiący się w odkopywanie skamielin (spokojnie! Tak się o Atarynce mówi "na zewnątrz") to stare konie w większości więc wniosek może być tylko jeden: na atarowskich party pije się pewnikiem dobrze i dużo.

Nawróciłem się i tak już chyba zostanie.

PS Gdyby ktoś miał do sprzedania Ataraka to niech śle info na adres: costa.ind@interia.pl

Scena komputerowa, co to jest?

Czy to czary?

Demony wojny

Kim zostanę gdy dorosnę?

W sprawie magów...

Scenowa masoneria

Międzyludzki wymiar sceny

Jak to się robi na południu...

Scene Corner w CDA - po co?

Sodoma i Gomora czyli powstania produkcji opisanie...

O wyższości sceny nad świętami Bożego Narodzenia

Nawrócony na Atari

Z deka krytyki...

Wywiad z Vasco/Tristesse

Sprawozdanie z wywiadu z zespołem Aural Planet