Im więcej magów czytam, tym
bardziej się dziwię. Dlaczego? Dla tej prostej
przyczyny, że nie mogę wyrobić sobie jednoznacznego
zdania o magach. Zdarzają się istne perełki, pełne
tekstów naprawdę wysokiego lotu pod względem
technicznym jak i merytorycznym, ale zdecydowana większość
nie nadaje się po prostu do czytania. Przeczytawszy dwa,
trzy arty zaczynam powoli podejrzewać, że coś jest
bardzo nie tak, doczytawszy kilka kolejnych tekstów już
wiem, że jest to mag, nad którym nie chciało się komuś
posiedzieć. A szkoda!
Nie będzie to tekst porównawczy
(aczkolwiek miałem aspiracje na coś takiego, niemniej
taki tekst już się w CDA ukazał), raczej studium porażki/wygranej.
Bardzo mocno kusi człowieka, aby zasiąść za klawiaturą
i zjechać czyjeś wypociny, tudzież popełnić czyn zupełnie
odwrotny i wychwalać jakiegoś maga pod niebiosa. Przemyślałem
jednak sprawę i przestał mi się ten pomysł podobać.
Nie mnie bowiem rozstrzygać o czyichś gustach
estetycznych, o czyimś warsztacie literackim, czy też w
końcu o czyimś zasobie słownictwa. Od tego są
czytelnicy takich magów i to oni w swoich votkach ocenią
daną produkcję. Mnie raczej nurtuje inny problem:
dlaczego powstają produkcje udane i - powiedzmy
eufemistycznie - te mniej. Warto by się było też
zastanowić nad odbiorcami, do których kierowany jest
mag. Kim jest bowiem czytelnik maga? Czym się
charakteryzuje? Co skłania go do czytania cudzych
wypocin? Z drugiej strony kto pisze arty do magów? Kim są
tacy ludzie? Co chcą przekazać? Co pcha ich do
niszczenia swoich klawiatur, które można by było
spokojnie niszczyć w kolejnych etapach kolejnego klona
Tomb Raidera? Kilka pytań i całe mnóstwo odpowiedzi...
Zacznijmy może od początku i
zajmijmy się analizą przyczyn powstawania produkcji słabszych
i tych lepszych. Pierwszą przyczyną, która
automatycznie się nasuwa, jest brak jakiejś idei, którą
w arcie chciałoby się przekazać. Pisanie tekstów bez
sensu, bez jakiejś przewodniej myśli czy też może
tezy, jest nagminną praktyką w produkcjach scenowych. Często
zastanawiam się, czytając jakiś tekst, o co człowiekowi
piszącemu tenże chodziło. Czasem udaje mi się wysnuć
jakieś wnioski, czasem nie. Sprzedanie komuś tekstu
pisanego "z sufitu" nie ma prawa wręcz się udać.
Dlaczego? Bo czytelnik gubi się w domysłach typu:
"ale o co mu chodzi? Po co on to pisze?".
Konkluzja: mamy do czynienia albo z grafomanią, albo z
bardzo specyficznym geniuszem, bardzo trudnym do
wychwycenia. Niestety przypadki grafomanii są o wiele częstsze.
Posiadanie idei przewodniej nie jest oczywiście
absolutnie wymagane. Można pisać tekst o niczym i przykuć
uwagę czytelnika. Wtedy jednak do pomocy należy wezwać
takie tajemnicze coś, co zowie się warsztatem. Ano właśnie:
kiepski warsztat w połączeniu z grafomanią dają w
wyniku tekst nie do strawienia. A przecież można pisać
o np. wyborach samorządowych w sposób tak intrygujący,
śmieszny i tragiczny zarazem, że powstać z tego może
dzieło prawdziwe. Wszystko polega na odpowiednim doborze
przypraw. Do takiego wywaru, który z gruntu jest miałki
i nudny jak przysłowiowe flaki z olejem, trzeba dorzucić
sporo pieprzu, nieco papryki (nie przesadzać!), z deka
osolić, przyprawić czosnkiem ale nie wolno zapominać o
szczypcie cukru! Trzeba pomieszać, przemieszać, wynicować
i przetransformować ale nic na siłę. Opanowanie
odpowiedniego porcjowania przypraw nazywa się właśnie
warsztatem. Tak na marginesie: potrawą absolutnie nie
nadającą się do jakichkolwiek eksperymentów jest niewątpliwie
praca magisterska (hi, studenci :-)). Dobrym ćwiczeniem
wprowadzającym w tajniki dobrego pisania jest słuchanie
audycji radiowych (np. reportaże "trójki"),
czy czytanie felietonów (np. w "Polityce").
Popatrzcie tylko, co tam ludzie wyprawiają z różnymi
tematami! Nie ma się czego wstydzić, uczyć się trzeba
od profesjonalistów. Ględzę tak, gdyż przypomniały mi
się metody naukowej mojej nauczycielki języka
ojczystego, która widząc totalne beztalencie i ogólny
olew, o pracy nad sobą już nie mówiąc, zadawała nam
tego typu zagwozdki. Przeczytaj gazetę, przejrzyj jakiś
tygodnik, zrób notatki, odpowiedz na lekcji, napisz jakieś
wypracowanie... Powoli, powoli, trochę po grudzie, później
już jak czołgiem, doszło się do takiej wprawy, że
wypracowanko na temat "Zbrodni i kary", której
to książki przeczytało się raptem kilka stron, dostawało
ocenki od 4 do 5 włącznie! Odbywało się lanie wody,
ba, istny jej wodospad! Ale za to w jakim zajmującym
stylu! Jak więc widać, można się jakoś wykręcić i
bez tremy patrzeć na taką np. maturę - studia to już
niestety zupełnie inna historia :-(. Grafomania? Owszem,
ale w nieco lepszym stylu...
Co do idei przewodniej: rzadko się
zdarza, aby takowa istniała. Postawienie tezy i późniejsza
jej obrona jest zadaniem trudnym. Spójrzcie chociażby na
polemiki na stronach CDA. Odbywa się tu aktywna dyskusja,
w której uczestniczą różni ludzie, w większości nie
znający się nawzajem. Takie warunki rozmowy/dyskusji
skazują polemizujących ze sobą na wspięcie się na
nieco wyższy szczebel: używania i obrony swoich argumentów.
Otóż to, argument. Słowo - klucz do prowadzenia udanej
dyskusji. Wierzcie mi, z wielką przyjemnością pisze się
bluzgi na coś, co ci przeszkadza, ale klasę można poznać
dopiero po tym, kiedy zamiast bluzgów używa się
argumentów. Sprawia to przyjemność obydwu stronom: zarówno
krytykującej jak i krytykowanej, gdyż ta ostatnia na
sensowną krytykę może sensownie odpowiedzieć. A ileż
razy zdarza nam się wczytywać na łamach magów w
prowadzone tam wojny, które skupiają się jedynie na
rzucaniu coraz to gorszym mięsem. Bądź tu mądry i pisz
wiersze - jak tu odpowiedzieć na takie pisanie? Wytacza
się jeszcze większe działa i rzuca jeszcze gorszym mięsem.
A wszystko to staje się z czasem bardzo niesmaczne.
Ludzie, opamiętajcie się! Udana krytyka wcale nie polega
na sklęciu kogoś do żywego! Masz z czymś/kimś
problem? Rozwiąż go uaktywniając swoje szare komórki i
używając ARGUMENTÓW! Zasiadając do pisania miej przed
oczami za co chcesz kogoś skrytykować, później
przygotuj kilka dobrych argumentów i przejdź do miażdżącej
krytyki. Rzucanie mięsem mija się z celem. Taki sposób
postępowania odnosi się zresztą do wszelkiego pisania
mającego jakiś cel. Zbierz argumenty przemawiające za
twoim sposobem widzenia danej sprawy, przedstaw je w
odpowiedni sposób, spraw by twoja teza/idea/cel były
jasne, klarowne i (przede wszystkim!) do strawienia dla
innych osób czytających twoje wypociny. Skoro
zamieszczasz tekst w magu, bądź świadom iż będzie go
czytało szersze grono osób. A w szerszym gronie osobiste
wycieczki są nie do przełknięcia. Po prostu nudzą i każą
wykonać F8 na katalogu z magiem.
No właśnie, poziom merytoryczny
niektórych tekstów może rzutować na cały mag. A
szkoda dzieje się wtedy wielka, gdyż niedostrzeżone
przemykają prawdziwe perełki scenowego pisania.
Niestety, trzeba brać odpowiedzialność za to co się
pisze i mocno siać swoje arty. Niech to, co wyszło spod
moich palców i ma ukazać się na scenie będzie naprawdę
dobre. Ale jak to stwierdzić? Najlepiej dać do
przeczytania komuś innemu. Do tego celu najlepiej nadają
się dziewczyny a to z tego prostego względu, że jakoś
tak mniej bezkrytycznie podchodzą do czyjegoś pisania.
Masz dziewczynę? Przestań wciąż stawiać i obciąż ją
jakimś obowiązkiem. Opłaca się, teksty zyskują na
jakości w tempie zastraszającym, a z drugiej strony nic
tak nie mobilizuje jak mała zjebka od kogoś nam
drogiego.
Reasumując: dobry art, dobry mag,
dobre demo, modek, grafa, itd. wymagają niestety nieco
pracy. W twoim własnym interesie zresztą.
No tak, mam chęć tworzenia, dopadła
mnie mania pisania i co? Dla kogo ja to piszę? No więc
już starożytni twierdzili, że dla siebie piszę się
jedynie pamiętniki. Reszta będzie poddawana nieustannej
kontroli, ocenie, będzie czytana (lub nie), jednym słowem
- główną rolę odgrywają tu czytelnicy. Pisząc art
dla maga, trzeba się liczyć z tym, że piszemy de facto
dla ludzi. A więc zapomnieć trzeba o pisaniu dla siebie!
Robimy dla publiki, to jej sprzedajemy swoje poglądy, jej
chcemy przekazać nasze bolączki i rozterki, nasze radości
i inne takie. Nie oznacza to pisania pod publikę, jedynie
dla niej, a są to dwie zupełnie odmienne sprawy. Pisanie
dla publiki oznacza dobry warsztat, niegłupi zamysł
(albo głupi ale niesamowicie napisany), odpowiedni dobór
słów itd. My, text-writerzy, piszemy bowiem dla ludzi (a
przynajmniej tak powinno być). I nie wolno nam o tym ani
chwili zapominać! A zapominamy, oj zapominamy... Nie
macie czasem wrażenia, że czytacie tekst, który w
najlepszym razie nie jest kierowany do nas, w najgorszym
wręcz czarno na białym jest wiadome do kogo ma dotrzeć
to pisanie? Czasem mi się to zdarza i siedzę przed
ekranem nieco zdezorientowany. Zaraz, mówię sobie, chłopie
(przeważnie), publikujesz to w magu, ten dostał się w
moje ręce, jak pewne i w setki innych, a piszesz art
przeznaczony wyraźnie dla jakiegoś twojego kumpla. Po
jaką cholerę więc skazujesz mnie na czytanie tego?
Owszem, mogę nie czytać, ale jaki sens jest umieszczanie
czegoś w ogólnodostępnym magu choć to nadaje się na
priva? Stary, lepiej daj zarobić naszej poczcie lub TPSA.
W magu masz pisać dla mnie, nieważne o czym, niemniej
jednak dla mnie, bo JA to czytam. Jak i zapewne setki
innych ludzi. A więc bez prywaty. Pisanie dla publiki
oznacza także dbałość o odbiór tekstu przez tę właśnie
publikę. Tekst musi być dobrze napisany, posiadać jakąś
werwę, zainteresować na początku, przykuć uwagę. Później
już można przemycić tych kilka słów od siebie. Najważniejsze
jednak: czytelnika trzeba zainteresować. Tyczy się to
zarówno tekstów, powiedzmy, swobodnych, jak i tych
technicznych. Jak, drogi koderze, będziesz w stanie
zainteresować chłopaka, który stawia w tym fachu
dopiero pierwsze kroki, sposobem (na przykład) tworzenia
brył trójwymiarowych, jeżeli na dzień dobry zarzucisz
go wzorami, kodem itd.? Niestety, tego typu pisanie trzeba
nieco urozmaicić.
Oki, ale kto nas czyta? "Scenowcy"
padnie gremialna odpowiedź. Słusznie. Ale co to oznacza?
"Że mamy pisać o scenie i dla sceny" pieje chór
po raz wtóry. A takiego! Owszem, można i tak ale nie
jedynie tak! Magi poruszające rozmaite tematy, od
kodowania alpha blendingu po wyimki z Biblii, od techniki
po beletrystykę, oto są magi! Dlaczego? Bo nie są
nudne! Ileż można czytać o scenie, ileż można
wyczytywać ploteczek, ileż można ziewać nad starawymi
kawałami? Tworzycie na scenie ale nie czujcie się
zobligowani do tworzenia tylko o scenie! Jako potencjalny
czytelnik takich magów stawiam na różnorodność. I pod
tym względem wydaje mi się, iż jest dobrze. Dostaję
nowego maga, z niecierpliwością czytam spis treści i
zaczynam jazdę - praktycznie wszystkie magi mają teksty
na każdy wręcz temat. To mi się podoba. Nie ma sztampy,
wzorców powielanych po wielokroć, nie ma sztywnego
trzymania się jednej utartej ścieżki. To dobrze. Oby
tak dalej. Czytelnicy przeglądając menu takiego maga
zawsze znajdą coś dla siebie. I o to chyba chodzi.
A kim są ludzie zasiadający przy
klawiaturach? Co pcha ich do tego, by męczyć się
klepaniem tekstów? Wydaje mi się, że kilka przyczyn
(choć wszystko w tym fachu jest jak najbardziej
subiektywne). Text-writerzy uprawiają rodzaj pewnego
ekshibicjonizmu. Dotyczy to zresztą wszystkich piszących
dla szerszej publiki. Wbrew pozorom oznajmienie wszem i
wobec swojego punktu widzenia w jakiejś sprawie nie jest
takie proste jak mogło by się wydawać. Wymaga to pewnej
odwagi, mało tego, możesz być praktycznie pewien (jak
ja teraz :-), że polecą na ciebie bluzgi lub (rzadziej)
ktoś wda się z tobą w dyskusję lub (i to się zdarza)
zafunduje ci totalną krytykę. Trzeba posiadać pewną
odporność psychiczną na takie ataki. Ale dominująca
jest chyba chęć pokazania się, zaistnienia w pewnym
zamkniętym środowisku i poczucia się w nim jak swój.
Zdobywanie popularności jest ogromnym bodźcem, jeszcze
większym jest zobaczenie swojej ksywy na "liście płac"
jakiegoś maga. No cóż, daje to satysfakcję i nikt nie
powinien mieć do tego zastrzeżeń. Hasła o sprzedawaniu
się (czyli otrzymywaniu kasy za pisanie np. do CDA), choć
popularne są jednak bezsensowne. Jak bowiem mówił kiedyś
Smuggler - dajcie i nam zarobić na browar. Nie ma bowiem
żadnych kompotów tekstowych, tym samym odpadają
jakiekolwiek nadzieje na jakąś wgraną. Szkoda, że
takowych na parties się nie organizuje. Choć z drugiej
strony trzeba sobie zdawać sprawę, jak trudny do rozwiązania
byłby taki konkurs. Ale wracając do tematu: text-writer
nawet nie ma co marzyć o większej sławie. Pod tym względem
wszyscy zajmujący się tym fachem mają niestety w dupę.
A więc co pcha writerów do pisania, skoro ani cześć,
ani chwała ani sława to nie są? Chyba właśnie ten
drobny element: chęć podzielenia się z wieloma ludźmi
swoimi przemyśleniami. Skoro coś mnie nurtuje (tak jak
na przykład teraz), to mam chęć oznajmić to wszystkim
i podzielić się tym ze wszystkimi (to właśnie jest
ekshibicjonizm). A poza tym, może akurat chce mi się
pisać i już. Lubię to robić i mam nadzieję, że ktoś
na tym skorzysta (ubawi się, czegoś się nauczy, wkurzy
się itd.).
rzecz ukazał się w miesięczniku CD
Action
|
Scena
komputerowa, co to jest?
Czy
to czary?
Demony
wojny
Kim
zostanę gdy dorosnę?
W
sprawie magów...
Scenowa
masoneria
Międzyludzki
wymiar sceny
Jak
to się robi na południu...
Scene
Corner w CDA - po co?
Sodoma
i Gomora czyli powstania produkcji opisanie...
O
wyższości sceny nad świętami Bożego Narodzenia
Nawrócony
na Atari
Z
deka krytyki...
Wywiad
z Vasco/Tristesse
Sprawozdanie
z wywiadu z zespołem Aural Planet
|