Mając dwadzieścia kilka lat muszę
jasno i stanowczo stwierdzić: scena ma swój wymiar międzyludzki,
co bardzo mocno i wyraźnie widać w chociażby dyskusji
prowadzonej na łamach CDA. To, że CDA jest medium służącym
porozumieniu i wyrażaniu nawzajem swojego stanowiska,
jest chyba głównym powodem, dla którego prowadzone są
wojny pomiędzy "elitą" (tymi
"prawdziwymi" scenowcami), a ludźmi wywodzącymi
się z kręgów CDA właśnie. No i mamy problem: co z tym
fantem zrobić? No i skąd on się, do cholery, wziął?
Ano wziął on się z Wrocławia, z
wydawnictwa, które nie widziało problemów w otwarciu się
na nieco inne zapatrywanie na komputery i kwestie ich
wykorzystania. Jednym słowem: znaleźli się tam ludzie,
którzy zajęli się sceną. I dobrze. Jednak skąd wziął
się taki bunt, wręcz zorganizowany opór przeciwko działalności
CDA? I czy wnosi on coś budującego do scenowego getta?
Wydaje mi się, że nie. Nie ma mowy
o istnieniu jakichkolwiek pozytywnych następstw totalnego
odrzucania nowego środowiska przez środowisko nieco
starsze. Szkoda że tak się dzieje. Zamknięcie się w
getcie, jakie obserwujemy u tych "starszych"
scenowców, nie służy ani im, ani młodemu narybkowi, który
scenę właśnie zaczyna odkrywać. Powód: brak wymiany
informacji. Młodzież niczego nie będzie się w stanie
sama nauczyć, a jeżeli już, to po ogromnym wysiłku i
odkrywaniu rzeczy, które zostały już dawno temu
odkryte. Podobnie starsi - stracą na takim postępowaniu
przez to chociażby, że zabraknie im w końcu młodej
krwi, krwi która z definicji wprowadziłaby w światek
sceny coś nowego, odkrywczego. Obserwujemy powstawanie
obok siebie dwóch równoległych światów, które jakoś
nie mogą się ze sobą nawzajem porozumieć, a które de
facto są do siebie bliźniaczo podobne. A gdzie w tym
wszystkim wymiar międzyludzki? Ano chyba w tym, że i
jeden i drugi światek mimo wszystko żyją sobie w
najlepsze i dobrze prosperują. Taka prosperita wymaga już
pewnych wzajemnych związków, porozumienia, kontaktów.
Czytając sobie ogłoszenia z
"Pomocnej dłoni" czy też innych podobnych
rubryk, trafia się bardzo często na propozycje kontaktu,
wymiany doświadczeń, o swappie że już nie wspomnę. O
czym to może świadczyć? Chyba tylko o bardzo zdrowym,
ogólnoludzkim odruchu, potrzebie gromadzenia się. I to
gromadzenia nieprzypadkowego. Ogłoszenia kierowane są
zazwyczaj do jakiejś zamkniętej grupy, są zawężone
względem całej sceny. A to nawiąże ktoś kontakt z
muzykiem, ale koniecznie początkującym, a to ktoś z chęcią
powymienia się stuffem, ale tylko z kimś już bardziej
doświadczonym, itd. Sprecyzowanie kręgu odbiorców uświadamia
nam tylko jedno: jeżeli nie zaliczasz się do tej grupy,
to nie kontaktuj się, bo zostaniesz spławiony. Nie z tobą
chcę nawiązać kontakt. Moja chęć nawiązania kontaktu
dotyczy kogoś zupełnie innego. Patrząc wstecz można
stwierdzić, że tego typu zastrzeżenia nie były aż tak
powszechne. Nie musiały. Scena z racji swojej skromnej
wielkości sama broniła się przed nadmiarem. Dziś
umieszczenie tego typu ogłoszenia w "Pomocnej dłoni"
może skutkować zalewem listów i to listów od ludzi jak
najbardziej przypadkowych. Niegdyś o przypadku nie mogło
być mowy - kto bawił się w scenę bawił się w nią
raczej na pewno i z zaangażowaniem. Dziś można się
srodze zawieść jeżeli poważnie myśli się o
zaistnieniu na scenie i zaangażowaniu się w jej życie.
Za dużo bowiem jest ludzi przypadkowych, facetów o słomianym
zapale, którzy szybko i bez ostrzeżenia zrywają
kontakt. A nie jest to miłe uczucie dla kogoś, komu
naprawdę na utrzymaniu kontaktu zależy. Ten nieuchwytny
wymiar międzyludzki bardzo się ostatnimi czasy
strywializował. Niech nie dziwią się więc "młodzi",
że "starzy" tak właśnie reagują na ich
obecność na scenie.
Niemniej jednak wielką kupę radochy
przynosi nawiązanie swojego pierwszego scenowego
kontaktu. I nie chodzi tu tylko o swapp. Ludzie zajmujący
się swappem mają teraz wręcz nieograniczone pole do
popisu, jakim jest oczywiście Internet. W dobie netu
coraz mniej sensowne jest przesyłanie sobie nawzajem
paczek wypełnionych dyskami, na których znajdują się
ostatnie nowości z naszej kolekcji. O wiele prościej i
szybciej jest zrobić to netem. Jednak rzadko kiedy zdarza
się przy otrzymaniu takiej przesyłki możliwość
przeczytania długiego i ciekawego listu od nadawcy. Coś
mi się widzi, że kolejna platforma międzyludzkiego
porozumienia odeszła już prawie w niebyt. Szkoda to
diabelna. Ale zaczyna się ruchawka bardziej branżowa:
muzycy kombinują nawzajem między sobą, podobnie graficy,
koderzy itd. Głód wymiany doświadczeń istniał zawsze,
ale teraz nabiera zupełnie nowego wymiaru. Powodem jest
oczywiście CDA, za sprawą którego namnożyło się nam
muzyków, grafików i koderów. Dodajmy, że początkujących.
Widzę to jako rewelację, otwarcie się ogromnych możliwości
dla rzeszy ludzi, którzy być może w przyszłości
uczynią sobie z zabawnego hobby sposób na życie i
zarobek. Moja radość byłaby niezmierzona gdyby nie to,
że "starsi" scenowcy odnoszą się do początkujących
z bardzo dużą rezerwą, żeby nie powiedzieć, że wręcz
z pogardą. To afront i ujma na honorze aby zdobyć się
na pomoc początkującym. Początkujący jest spoza układu,
nie znamy go, nie wykazał się niczym takim, co pozwoliłoby
zapamiętać jego ksywę. W związku z czym dajemy sobie
spokój i olewamy prośby gościa o pomoc w jakiejś
sprawie. Jest to chyba największy problem, z którym muszą
się zmierzyć początkujący scenowcy: milczenie i
pogarda "tych lepszych", tych bardziej doświadczonych.
Może to faktycznie sprawić, że człowiekowi się
odechciewa. Zanim mu się jednak odechce do końca, zawsze
ma jednak szansę nawiązać kontakt z kimś, kto znajduje
się na podobnym poziomie scenowego obycia.
I jest to z jednej strony piękne,
ale z drugiej nieco niepokojące: można nawiązać
znajomość, kontakt, poznać człowieka. Z drugiej jednak
strony można odbić się od muru milczenia. Mając taką
alternatywę przed sobą nie jest dziwne, że dychotomia
dwóch scenowych światków wciąż rośnie. Za to w każdym
ze światków rośnie poczucie wewnętrznego zespolenia.
"Nawiążę kontakt tylko z początkującymi
koderami", "swapp - elite only" i tym
podobne ogłoszenia świadczą dobitnie o tym, że podział
już nastąpił a w tym momencie tylko się pogłębia.
Niemniej przez to wzajemne kontakty ludzi przynależących
do poszczególnych ze światków mogą stać się
trwalsze, kto wie, może nawet zamienią się w przyjaźnie.
Z separacją scenowców "made by CDA" i tych
"starszych" należy się pogodzić. Ale z
nadzieją należy patrzeć na coraz mocniejsze więzy w każdej
z grup. I chyba to jest ten wymiar międzyludzki, o którym
wspominałem. Scena to nie tylko grupa ludzi robiących
pewne dziwne rzeczy. To także grupa ludzi, którzy chcą
się poznawać nawzajem, nawiązywać znajomości, posiadać
kontakty. Wcale nie dziwię się "starszym"
scenowcom, że na ten masowy ruch "made by CDA"
patrzą z niechęcią. Któż z Was chciałby, aby w jego
teren ładowała się z butami cała armia nowo przybyłych,
nieznajomych, może nawet nieco groźnych przybyszów? A
przecież z taką sytuacją mamy dzisiaj (za sprawą CDA)
do czynienia! Mnóstwo ludzi zaczęło się sceną
interesować, zaczyna na niej działać, zaczyna nawiązywać
swoje znajomości - jednym słowem zaczęła się na
scenie istna wędrówka ludów. Ze statystycznego punktu
widzenia jest to dobre, z czysto prywatnego - już nie
bardzo.
Scena działa na ludzi, zwłaszcza na
tych bardziej zaangażowanych. Na pewno w pewien sposób
odmienia. Pojęcie "kontakt" uważam za dumę
sceny, pojęcie "party" za sceny najjaskrawszą
wizytówkę. A to wszystko tworzą ludzie dla siebie
nawzajem! Jeżeli ktoś mądry będzie próbował Wam wmówić,
że scena nie niesie ze sobą żadnych międzyludzkich
korelacji, to proponuję salwę słusznego śmiechu. W tym
bowiem fachu komputer jest tylko narzędziem przekazu i
wzajemnego kontaktu. A my korzystamy z narzędzi i ze
stoickim spokojem dalej pijemy piwo z kumplami, z którymi
właśnie spotkaliśmy się gdzieś na jakimś party. I
chyba o to w tym wszystkim chodzi.
|
Scena
komputerowa, co to jest?
Czy
to czary?
Demony
wojny
Kim
zostanę gdy dorosnę?
W
sprawie magów...
Scenowa
masoneria
Międzyludzki
wymiar sceny
Jak
to się robi na południu...
Scene
Corner w CDA - po co?
Sodoma
i Gomora czyli powstania produkcji opisanie...
O
wyższości sceny nad świętami Bożego Narodzenia
Nawrócony
na Atari
Z
deka krytyki...
Wywiad
z Vasco/Tristesse
Sprawozdanie
z wywiadu z zespołem Aural Planet
|